Tęsknotę tę i odwagę w jej realizacji odkrywały w osobie Świętego Stanisława Kostki przez kolejne wieki całe pokolenia Polaków. Chciałbym pokazać to, śledząc strofy poezji, które dedykowali mu w kolejnych stuleciach trzej poeci: Grzegorz z Sambora w XVI wieku, Maciej Sarbiewski w wieku XVII i Cyprian Kamil Norwid w wieku XIX. Dwaj pierwsi pisali po łacinie. Sam studiowałem ongiś literaturę klasyczną w Rzymie i dlatego ich śpiewna renesansowo-barokowa łacina natchnęła mnie do przywołania tej twórczości na kartach książki. Ale przecież podobnie jak Norwid, w trakcie swoich długich rzymskich studiów, często chodziłem na modlitwę, na kojenie tęsknoty za Ojczyzną do kościoła św. Andrzeja na Kwirynale, gdzie spoczywają doczesne szczątki Świętego. Jak wspaniale w tę modlitwę i kojenie tęsknoty wprawiał nas ks. Jerzy Langman, ostatni polski ksiądz-szlachciura na Watykanie, więzień Buchenwaldu, Rzymianin i Polak z krwi i kości.
A potem w celi na pierwszym piętrze wczytywałem się w strofę Wieszcza, która zamyka tę skromną książeczkę:
W komnacie, gdzie Stanisław święty zasnął w Bogu,
Na miejscu łoża jego stoi grób z marmuru –
Taki, że widz niechcący wstrzymuje się w progu,
Myśląc, iż Święty we śnie zwrócił twarz od muru.
I rannych dzwonów echa w powietrzu dochodzi,
I wstać chce [...].
Bp Piotr Libera